5.01.2014

1. First mission with him.

33 komentarze:
Ścisnęłam pięści, z całej siły uderzając nimi na zmianę w worek treningowy, który znajdował się przede mną. Okładałam go z dużą precyzją, czując pierwsze krople potu na moim czole. Oddychałam głęboko, próbując skupić się tylko na moim celu. Moje kostki powoli zaczęły boleć, lecz na to jakoś szczególnie nie zważałam. Byłam zbyt bardzo skupiona na wykonywanej pracy. Słysząc skrzypienie metalowych drzwi, momentalnie odskoczyłam, spoglądając w ich stronę, by dostrzec, kto próbuje wejść do środka. Odwinęłam swoje dłonie z bandażu i rzuciłam gdzieś w bok, obserwując znajomych mi ludzi, którzy powoli kierowali się w moją stronę.
- Cześć Cassie. - rzucił Ryan, uważnie mi się przyglądając. Wypuścił jednoznaczne westchnienie, spoglądając na moje wyczerpane ciało. Ryan Brown, jeden z moich najlepszych przyjaciół. Był mi naprawdę bliski, wręcz nawet nazywałam go swoim bratem. Troszczy się o mnie i bardzo to doceniam, jednak musi sobie w końcu uświadomić, że nie jestem już małą dziewczynką i umiem o siebie zadbać.
- Nie powinnaś ciągle ćwiczyć. - upuścił na ziemie swoją granatową torbę, zmniejszając odległość między nami. Głośno przełknęłam ślinę, gdy złapał moje nadgarstki, okręcając w ten sposób, by mieć lepszy widok na moje posiniaczone i poranione kostki.
- Cholera Ryan, nie jestem dzieckiem, robiłam gorsze rzeczy. - mruknęłam, wywracając oczami, po czym pośpiesznie wyrwałam ręce z jego uścisku, kładąc je na biodrach. Wychyliłam się, błądząc wzrokiem po znanych mi osobach, które znajdowały się za nim, jednak nie zauważyłam  mojego wiecznego wroga.
- Gdzie Jay? - uniosłam jedną brew ku górze, czekając na jakąkolwiek informację z jego strony.
- Musiał załatwić parę swoich prywatnych spraw, czy coś. - machnął lekceważąco ręką, odwracając się do mnie tyłem. Prywatne sprawy? Aha, czyli po prostu przepieprzenie jakieś prostytutki? Typowy Bieber.
Zarumieniłam się lekko, widząc jak brunet ściąga swój biały t-shirt, ukazując przede mną swoje opalone i umięśnione plecy. Westchnęłam, wymijając go, po czym podeszłam do pozostałej grupki przyjaciół. A więc Ethan, Isabella, Chris, Tom i Brian jak zwykle rozmawiali o zeszłej misji. Bella raz po raz spoglądała w moją stronę, posyłając mi promienny uśmiech, co również odwzajemniłam. Usiadłam przy barowym krześle, sięgając po krwisto czerwone jabłko, leżące w wiklinowym koszyczku na blacie. Ugryzłam kawałek, po czym przymknęłam lekko powieki, delektując się słodko-kwaśnym smakiem. Uwielbiam ten owoc.
- Hej. - usłyszałam przy moim uchu dziewczęcy głos. Spojrzałam w bok, widząc Bellę, która usadowiła się na drugim krzesełku, zaraz obok mojego.
- Hej. - odpowiedziałam, starając się nie mlaskać, gdyż wiem jak bardzo ją to irytowało. 
- Jak tam? - zapytała bacznie obserwując jak okręcam owoc w dłoni. Ostatnio nie rozmawiałyśmy zbyt często, a bardzo za tym tęskniłam. Była dla mnie jak siostra, w sumie, nasz gang, to rodzina.
- Jest ok, a u ciebie? - zadałam jej to samo pytanie, biorąc kolejny kęs jabłka.
- Też. - odparła, spoglądając w stronę chłopaków, po czym spuściła wzrok a jej blade policzki, momentalnie oblały się rumieńcem.
- No, no no. Isabello, co to ma znaczyć? - zaśmiałam się widząc jej zawstydzenie. Wyglądała jak słodka, mała dziewczynka, która spotkała swoją pierwszą miłość.
- No bo Ethan.. - zaczęła nerwowo, bawiąc się palcami. Nie patrzyła mi w oczy, po prostu bacznie przyglądała się swoim paznokciom, śmiejąc się pod nosem. Ethan? Wiedziałam, że między nimi coś było. Utrzymywali dość bliższe stosunki niż na przyjaciół przystało.
- Ktoś tu się rumieni. - zagruchałam, na co zostałam lekko uderzona w ramię. 
- Cass, przestań proszę. On jest liderem gangu, nawet nie zwraca na mnie uwagi w sposób jaki bym chciała. - dodała, a jej uśmiech momentalnie opadł. Podniosłam swoje ciało z krzesła, stając za nią. Położyłam obie ręce na jej ramionach, pocierając je lekko, tym samym próbując dodać jej trochę otuchy.
- Skarbie, to tylko Twoja perspektywa. Nie wiesz co on tak naprawdę do ciebie czuje. Al.. - moją przemowę przerwało wielokrotne nawoływanie mojego imienia. Wywróciłam oczami, spoglądając za siebie. Teraz widziałam wszystkich moich przyjaciół w jednej i grupce i jednego, najgorszego, egoistycznego, popierdolonego człowieka. Krócej? Justin wrócił.
- Nie zauważyłeś może, że rozmawiamy? - syknęłam przez zaciśnięte zęby, próbując się uspokoić. Zawsze musiał przerywać, w nieodpowiednim momencie.
- Jakbyś nie zauważyła już wróciłem, także Ethan. - Jay wskazał ręką chłopaka stojącego po jego lewej stronie. - Nasz przewodniczący, ma do nas wiele spraw, więc skończcie te babskie pogaduszki i chodźcie z nami do bazy. - dodał nacisk, na słowo "przewodniczący", po czym wspólnie z chłopakami powędrował do naszego podziemnego miejsca spotkań. Warknęłam pod nosem, delikatnie ciągnąc Bellę w stronę schodów. Mój gniew narastał, narastał i narastał coraz bardziej.
- Nie przejmuj się, on chce cię tylko sprowokować. - usłyszałam cichy głos brunetki, zanim całkowicie zeszłyśmy na dół. Podeszłam do męskiej grupy naszego gangu, stając przy Ryan'ie. Posłałam w jego stronę ciepły i szczery uśmiech, który również odwzajemnił, po czym jego wzrok szybko powędrował w stronę Ethan'a, stojącego na środku. A przy nim? Wielki panicz, pan Bieber.
- A więc, naszym kolejnym celem będzie David Jones. Choć w sumie, nie można go nazwać naszym podstawowym celem. - zamilkł na chwilę, opierając ręce o stół, znajdujący się tuż przed nim.
- Moi kochani, opierdalanie się skończyło. Musimy teraz wykonać najważniejsze zadanie w naszym życiu. Musimy dostać się do.. - przerwał, przenosząc wzrok na Justin'a. Chłopak bez słowa podał mu jakąś kartkę. Ethan wziął ją w swoje ręce, przyglądając się dokładnie fotografii, przedstawiającą osobę, o której niejednokrotnie słyszałam. 
- ...Josh'a Morgan'a- warknął, rzucając kartkę na stół. Spojrzałam w dół widząc dojrzałego, zbudowanego mężczyznę z promiennym uśmiechem na twarzy, który odsłaniał jego idealnie proste, białe uzębienie. 
- Jak zapewne wiecie, zrujnował nam całe życie. Mi szczególnie. - jego głos się załamywał pod każdym kolejnym słowem, które uciekało z jego ust. Nie rozumiem, po co ponownie nam o tym mówi, skoro go to tak bardzo boli i sprawia, że cierpi.
- Zabił moją matkę i ojca. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Nienawidziłam gdy o tym wspominał, gdyż to również przypominało mi o moich rodzicach, który porzucili mnie, skazując na pobyt w domu dziecka. Podobny życiorys miał każdy z nas, oprócz Ethan'a. Jego rodzice zginęli z rąk Josh'a Morgan'a, dlatego trafił  w to samo miejsce co my.
- Wiele lat go szukałem, jednak dupek umie się maskować. - wychrypiał, powstrzymując płacz. Nie chciał pokazywać nam swojej wrażliwej strony, wiedział, że jest przywódcą i nie może na to pozwolić.
- Jednak teraz mam plan, który musimy wspólnie zrealizować. Znam osoby, które mają dużo wspólnego z Josh'em. Wszystkie informacje są niezbędne, wszystko nam się przyda, rozumiecie? - zapytał, ponownie opierając się o stół, tym samym spoglądając w moją stronę. Poczułam się lekko zawstydzona, dlatego pośpiesznie wbiłam wzrok w podłogę, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Nie bez powodu na ciebie patrzę, Cassie. - wyszeptał, a moje ciało momentalnie zesztywniało. Umiałam się bić, umiałam zabijać, umiałam być przynętą, ale nie poradzę sobie z naszym największym wrogiem. Cholera, nie potrafię, czuje to.
- David Jones, jest pierwszą osobą na mojej liście, która doprowadzi nas do Morgan'a. Jego pasja? Wyścigi uliczne. W całej swojej karierze, nie przegapił ani jednego pojedynku. Nazywają go Diabłem Ulicy, cieszy się ogromną sławą, więc można pomyśleć, że trudno się do niego dostać prawda? - zapytał, dla pewności czy nadal go słucham. Odkiwnęłam twierdząco, zbierając się, by spojrzeć w jego stronę, lecz nadal było mi ciężko. Za bardzo przypominał mi o tamtym dniu. O dniu w którym Josh Morgan zrobił mi coś strasznego. Skrzywdził mnie.
- Jednak, jest on typowym facetem, który pragnie jak najwięcej dziwek u swojego boku. - zaśmiał się sam do siebie, po czym kontynuował. - Cassie Evans, będziesz naszą dzisiejszą przynętą, a twoją rolą jest oczarować go, co pewnie zrobisz jak najlepiej, bo każdy tu z obecnych wie, że potrafisz. - zarumieniłam się, na jego "komplement". Spojrzałam w stronę Justin'a, który zaśmiał się dość ironicznie. Jako jeden z całej naszej grupy, twierdził, że jestem brzydka i bezużyteczna. Mimo, iż moja samoocena dzięki niemu spadła, nie dałam tego po sobie poznać. Od dziecka walczę z nim o wszystko. Nie mam pojęcia, czemu nie potrafimy się dogadać.
- Um, ktoś mnie zawiezie, czy jak? - zapytałam, przygryzając dolną wargę, próbując nie patrzeć na Justin'a co było trudne, gdyż stał zaraz przy Ethan'ie. Zignorował moje pytanie, po czym zaczął objaśniać zasady.
- Cassie, to będzie dość trudne zadanie, pozwól, że przedstawię Ci plan. - skinął ręką na krzesło, znajdujące się zaraz przy ścianie, na znak, by usiadła. Posłusznie wykonałam jego polecenie, kładąc nogę na nogę.
- Musisz się skupić. David nie może się zorientować, że jesteś z naszego gangu. Twoim zadaniem jest się zachowywać jak pusta dziwka, która po prostu zaciągnie go, do jakieś ciemnej uliczki. 
- Oczywiście to nie będzie zbyt trudne, bo jesteś pustą dziwką. - usłyszałam Bieber'a, który przerwał naszą rozmowę. Momentalnie z całej siły, zacisnęłam swą lewą piąstkę, próbując nie wybuchnąć. Ten dzieciak był straszliwie irytujący.
- Milcz pedale. - syknęłam przez zaciśnięte zęby, starając się pohamować swoją złość. Miałam ochotę go uderzyć, przewrócić, kopać tak mocno, aż umrze. Niestety nie zawsze dostajemy tego, czego chcemy.
- Stary, wrzuć na luz. - Ethan spojrzał w jego stronę, posyłając mu upominające spojrzenie, po czym powrócił do mnie. - Pamiętaj, chcę go dostać żywego. - okrążył stół, stając na przeciwko mnie. Spojrzałam na Bellę, która z nerwów zagryzała dolną wargę, obserwując dokładnie ruchy bruneta. Można było wyczuć uczucie, które pomiędzy tą dwójką powoli się budowało. 
- Potrzebujesz pomocnika. Justin, będziesz na tyle miły i dotrzymasz towarzystwa Cassie. - zażądał obracając się do mnie tyłem. Momentalnie wstałam, rozglądając się po pomieszczeniu z niedowierzaniem. Uchyliłam lekko wargi, nadal nie mogąc sobie uświadomić co przed chwilą powiedział. Jeszcze nigdy, odkąd jestem w gangu, nie byłam na żadnej misji sam na sam, z Justin'em. I nie chce być, rzygać mi się chce jak na niego patrze. Boże, dopomóż!
- Nie kurwa, nie będę nigdzie woził tyłka tej szmaty. - warknął, trzaskając zaciśniętą ręką o stół. Podskoczyłam, a moje serce przeszło mały, niespodziewany zawał. Mimo to, zebrałam się na odwagę i pewna siebie, podeszłam bliżej. Stanęłam przy stole, opierając się o niego w podobny sposób jaki zrobił to Ethan wcześniej, mając tym samym doskonały widok na Bieber'a, który stał na przeciwko mnie z miną obrażonego trzy latka.
- Słuchaj, przestań mnie do cholery obrażać dupku. - wysiliłam się na najbardziej sztuczny uśmiech jaki potrafiłam. Chłopak przewrócił oczami, przybierając podobną pozę co ja. Był o wiele wyższy, dlatego spojrzał na mnie z góry, rozszerzając swe wargi, które odsłoniły śnieżnobiały uśmiech.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić. - wypowiedział, przez zaciśnięte zęby, doprowadzając mnie do szału. Nienawidzę go tak bardzo.
- Po prostu kurwa skończ, bo to nie jest miłe. - warknęłam.
- Bo to nie ma być miłe. - dupek.
- Nie Ethan, ja nie potrafię. - wyrzuciłam ręce w powietrze, odwracając wzrok, który powędrował na ciemnego bruneta, stojącego koło Belli.
- Cassie, nie zachowuj się jak niedojrzałe dziecko. - mruknął sfrustrowany. Jęknęłam z niezadowolenia, po czym bez słowa pokierowałam się na górę. Dlaczego kurwa zawsze ja. Dlaczego, ten dupek nie potrafi chociaż udawać, że jest ok. 
- Skarbie, poczekaj. - usłyszałam męski głos, po czym poczułam delikatne szarpnięcie za nadgarstek. Momentalnie obróciłam się przodem, stając na przeciwko Ryan'a.
- Nie rozumiem, co ty w nim widzisz. Dlaczego ty się z nim dogadujesz. - zaczęłam, skupiając całą uwagę na jego oczach, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony.
- On nie jest taki... - zaczął, lecz nie dałam mu dokończyć.
- Przestań pieprzyć, zobacz jak się do mnie odnosi. Masz to głęboko gdzieś, już nie rozumiem. W końcu jesteśmy przyjaciółmi czy jednak nie? - zapytałam ironicznie, wyrywając się z jego uścisku. Dostrzegłam ból w jego tęczówkach, jednak nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Przepraszam, co? Nie przyjaźnimy się? Mógłby chociaż zaprzeczyć. Wow, dzięki.
- Zbieraj się. - usłyszałam za mną. Przewróciłam oczami, uświadamiając sobie, do kogo należał ten głos. Zacisnęłam szczękę, obracając się na pięcie w stronę Justin'a al'a Pana Dupka.
- Czyli co, wielki pan władca zmienił zdanie? - zaśmiałam się, podchodząc bliżej niego, tym samym zmniejszając przestrzeń między nami. Czułam, że zaraz rozpocznie się kolejna kłótnia.
- Ciesz się, że w ogóle chce zawieź gdzieś twój gruby tyłek. - o, wracamy do wyzwisk? Nagrodę Nobla w kategorii szacunku może jeszcze byś chciał, co?
- Woziłeś już tam tyle dziwek, że aż rzygać mi się chce, jak muszę tam wsiadać. - położyłam dłonie na biodrach, wymierzając podły wzrok prosto w miodowe tęczówki, znajdujące się na przeciwko mnie. Jego mięśnie, zaczynały się coraz bardziej napinać, wskazując to, że był zły. Uch, brawo Cassie! Wkurzyłaś go! Hm, to przyjemne uczucie.
- Słuchaj szmato, przestań być taką żmiją! Po chuja wpierdalasz się w moje łóżkowe sprawy? - warknął, łapiąc moje przedramię, na co lekko się wzdrygnęła.
- Gówno mnie to obchodzi. Może jak w końcu zarazisz się jakimś HIV'em to zginiesz i będzie spokój. - przybrałam podobny ton głosu co on, marszcząc czoło z bólu jaki mi zadawał. 
- Przestańcie do cholery! - usłyszałam krzyk Ryan'a. Justin opuścił swoją dłoń, spoglądając w jego kierunku, a ja po chwili zrobiłam dokładnie to samo. Brunet stał z zaciśniętymi piąstkami, podchodząc do nas w szybkim tępię, na co cofnęłam się o parę kroków. Moje plecy styknęły się z klatką Bieber'a, który również tak samo jak ja zdziwiony był wybuchem naszego przyjaciela. Ryan nigdy nie podnosił głosu do takiego stopnia.
- Wy oboje kurwa jesteście popierdoleni! - przemówił przez zaciśniętą szczękę, odrywając mnie od Justin'a, z taką duża siłą, że gdyby nie krzesło, na jakim się zatrzymałam, dawno bym upadła.
- Macie kurwa przestać, bo to w głowie się nie mieści co wy odpierdalacie! Już każdy z nas zmęczony jest waszą ciągłą kłótnią, nie tylko ja. - jego ręce przeraźliwie się trzęsły z nerwów, a sposób jaki mówił, wywołam u mnie dreszcz. Nigdy go takiego nie widziałam.
- Języków wam w gębie zabrakło do cholery?! - jego donośny głos obił się echem o ściany, wywołując szumienie w moich uszach. Spuściłam wzrok, zagryzając wargę z nerwów, nie wiedząc kompletnie co powinnam zrobić.
- Mam. Was. Naprawdę. Dosyć. - podkreślił wyraźnie każde słowo. Nie miałam odwagi spojrzeć w górę. Nie chciałam ponownie zobaczyć, jego zdenerwowania wymalowanego na twarzy. To nie był mój Ryan. To nie był on. Ostatnią rzeczą jaką usłyszałam to trzask drzwiami. Wzdrygnęłam się, po czym spojrzałam w górę. Nie było już go. Justin stał z osłupiałą miną, lekko rozchylonymi ustami i chyba był zaskoczony jego nagłym wybuchem tak samo jak ja.
- Będę gotowa za 10 minut. - szepnęłam i najszybciej jak potrafiłam pobiegłam na górę, w stronę łazienki. 
Spojrzałam na ubrania leżące przy koszu od prania. 
- Tak, właśnie to masz założyć. - odwróciłam się w stronę Belli, która odpowiedziała na pytanie, który w sumie sama sobie zadałam w myślach. Posłałam jej wymuszony uśmiech, biorąc w rękę czerwono jedwabisty materiał sukienki. Wyglądała, jak bluzka, za bardzo krótka jak na mnie.
- Nie podoba ci się? - zapytała, siadając na półce przy zlewie. Wywróciłam oczami.
- To coś noszą tylko uliczne dziwki. - skrzywiłam się, na co dziewczyna wydobyła z siebie przeraźliwy śmiech.
- Nie marudź, tylko się ubieraj. - pośpieszyła mnie, zasłaniając oczy. - Dalej, nie patrzę. - dodała. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, po czym rozebrałam się, zostając w samym staniku i majtkach. Ponownie zaczęłam przyglądać się krwistej sukience, która nie była w moim guście. Przełknęłam głośno ślinę, wsuwając je na swoje opalone ciało. 
- Błagam zdejmij to ze mnie. - warknęłam próbując obniżyć miniówkę, jednak, gdy to robiłam, odsłoniła ona znaczną część mojego biustonosza. Bella oderwała swoje ręce od oczu, mierząc mnie wzrokiem, po czym wstała, klepiąc mnie delikatnie w plecy bym się wyprostowała. Podciągnęłam moją kreację, a ja momentalnie poczułam się jakby było mi widać cała dupę. Za krótka. Za. Krótka.
- Nie chce tego. - jęknęłam z niezadowolenia, przytupując nogą. Brunetka udała, że mnie nie słyszy, na co wywróciłam oczami. Chwyciła czarną kredkę do oczu, dając mi znak bym je przymknęła. Wykonałam jej polecenie i już po chwili poczułam jak kreśli coś na moich powiekach. Gdy skończyła zajmować się oczami, podkreśliła moje sercowate usta, szminką koloru podobnego do suki. Na końcowy efekt, podała mi czarne szpilki. Wsunęłam je na nogi i nawet nie spoglądając w lustro, wyszłam z łazienki. Nie chciałam zwymiotować na swój widok. 
- Ech, Cassie? - usłyszałam zanim zdążyłam całkowicie opuścić pomieszczenie. 
- Tak? - zapytałam spoglądając pytająco na przyjaciółkę. Ta, bez słowa podała mi srebrny nóż, na którym były wygrawerowane moje inicjały. Skinęłam głową w podziękowaniu. Wychodząc, sięgnęłam po torebkę, do której schowałam mój osobisty sprzęt. Nie zwracając na obleśne komentarze chłopaków z gangu, wyszłam z domu wchodząc do samochodu Justin'a, który siedział już na miejscu kierowcy z papierosem pomiędzy wargami. Oblizałam usta, czując chęć zapalenia.
- Nie muszę na Ciebie patrzeć, a i tak już wiem, że wyglądasz jak dziwka. - spojrzał przed siebie, po czym z dużą prędkością wyjechał na ulicę. Postanowiłam się nie odzywać, gdyż wiem, że doprowadziło byt to do kłótni, a potem do bójki, a z racji tego, że jesteśmy sami, nie miałby kto sam rozdzielić. Czy Justin mnie kiedyś uderzył? Tak. Czy ja go? Tak i to jeszcze mocniej.
Po około 15 minutach dojechaliśmy na wyznaczone miejsce. Pośpiesznie wyszłam z samochodu, po czym stanęłam przy masce, opierając się o nią. Jay posłał mi mordujące spojrzenie. A fakt, jak mogłam zapomnieć, że jego samochód jest dla niego tak bardzo ważny jak te wszystkie kurwy co z nimi sypia. 
- Nie rozumiesz, że masz go nie dotykać? - stanął przy mnie, wyszeptując te słowa prosto w moje ucho. Poczułam zapach jego wody kolońskiej, zmieszaną z dymem papierosowym. Fajnie pachniał, jednak był za blisko. Odsuń się Bieber, bo zrobię coś, co zaboli.
- Rozglądam się, więc być tak miły i nie przerywaj mi w pracy, dobrze? - wywróciłam oczami, na co ścisnął mój nadgarstek, odrywając tym samym moje ciało do swojego samochodu.
- Jesteś dupkiem. - syknęłam próbując nie spojrzeć w jego stronę, gdyż znowu zaczęlibyśmy skakać sobie do gardeł.
- Jesteś dziwką. - to, że w tym momencie tak wyglądałam, nie znaczy, że nią jestem. Wow, jak ja mam chociaż udawać dla niego miłą? Nie da się kurwa, nie da się.
Ignorując jego komentarz, zaczęłam poszukiwania naszego dzisiejszego celu. Ludzie stali przy samochodach, z puszkami piwa, a przy nich zawsze pojawiały się jakieś szmaty, które dawały się przelecieć nawet za zużytą gumę do żucia. Naprawdę nie rozumiałam takich dziewczyn. Nowy rekord Guinnessa "kto miał w sobie więcej chujów"? Pewnie parę finalistek z tego otoczenia się znajdzie. Cóż, skoro mówimy o rekordach, Bieber'a umieściłabym na miejscu największego kurwiarza na świecie. Jeszcze nie widziałam podobnego chłopaka, który spałby z 3-4 dziewczynami w jednym dniu. To naprawdę jest przegięcie. 
- Jest. - szepnęłam uradowana, widząc umięśnionego chłopaka, który opierał się o swój wóz, a w ręku trzymał szluga.
Dobra, czas na realizację naszego planu. Poprawiłam włosy, po czym kiwnęłam w stronę Jay'a, który jak zwykle, stał już otoczony grupką dziewczyn. Dosłownie mdli mnie na ten widok.
Powolnym krokiem zmierzałam w stronę David'a. Chłopak najwyraźniej to zauważył, gdyż odskoczył od swojego samochodu, mierząc każdy centymetr moich odsłoniętych nóg. Zagryzłam dolną wargę, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu. Um, próbowałam wyglądać kusząco, choć nieszczególnie mi to wychodziło.
- Hej. - szepnęłam, gdy byłam już dość blisko. Błękitnooki spojrzał w post na mój biust, na co miałam ochotę wymierzyć mu liścia w twarz. Nawet nie krył się z tym, że tam spogląda. Kolejny bezużyteczny dupek!
Odchrząknęłam i dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę. Pewnie nawet nie słyszał jak się z nim przywitałam.
- Nie widziałem Cię w tej okolicy. Jesteś nowa, prawda? - zapytał przejeżdżając ręką po moim policzku, na co delikatnie się zarumieniłam. Ok, co teraz? No halo, nigdy w życiu nie robiłam takich rzeczy.
- T..Tak.. - mruknęłam pod nosem, lekko zawstydzona naszym kontaktem wzrokowym, którego najwyraźniej nie chciał przerwać. Ugh dziewczyno, trochę więcej śmiałości!
- Pójdziemy w inne miejsce? Coś czuje, że moi koledzy zjadają cię wzrokiem, a ja nie lubię się dzielić. - przechylił głowę w bok, wyciągając prawą dłoń w moją stronę. Niepewnie splotłam nasze palce, szukając wzrokiem Justin'a, by przekazać mu, że teraz jego kolej na zabawę. I co? I jego nigdzie nie było! Olał to pewnie i pieprzy się z jakąś laską w samochodzie, a co gorsza, to on miał wykonać dalszą część. Nie mam żadnej broi, nóż został w samochodzie, nie poradzę sobie z tym gościem. Błagam, niech ten dupek wróci. To jest pierwszy raz, gdy chce go zobaczyć, dziwne uczucie, cholernie.
- Wyglądasz na niepewną. - ścisnął moją rękę, po czym z dużą siłą pchnął na ścianę. Syknęłam z bólu, mrużąc oczy i licząc w myślach do 5, aż ból ustał.
Rozejrzałam się jeszcze bo bokach, jednak nadal nie dostrzegłam nigdzie Jay'a. Przeklęłam pod nosem, natrafiając wzrokiem na oczy David'a. Biło z nich ostre pożądanie i nieprzyjemny chłód. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak moje ciało powoli zaczyna drżeć. Nie chce powtórki sprzed kilku lat. Proszę Justin, błagam przyjdź tu...





Cześć misiaczki!
Jest to pierwszy rozdział na BROKERS GANG.
Jeśli nie rozumiesz fabuły, to zapraszam
do zajrzenia w kartę "Prolog + ZWIASTUN"
Znajdziecie tam krótki tekst, który pomoże 
wam zrozumieć rozdział,
oraz wprowadzający film.

Także, mam nadzieję, że jak na pierwszy raz,
to jakoś was zaciekawiłam hahah.
Liczę na krótką opinię w komentarzu.
► Komentarze, znajdziesz na samej górze,
nad tytułem posta ◄
PISAĆ DALEJ? :)
ZŁOTA RADA OD ADRIANA!